niedziela, 7 października 2012

Sposób na bezsenność

Weszłam na czat z nudów. Ulubiony pokój, jedyny, do którego wchodzę od 7 lat. Nick normalny, nie prowokował w żaden sposób. Po jakimś czasie odezwał się do mnie facet. Pisał tak, jak lubię, zachowując wszelkie zasady gramatyki i ortografii. Do tego inteligentny, uroczy, świetnie nam się gadało. Po kilku minutach wciągającej konwersacji byłam pewna, że już z nim rozmawiałam, ba, nawet nieźle go znam, ale oboje uparcie brnęliśmy w poznawanie się od nowa, co niewątpliwe również miało swój urok. Po dłuższej chwili, oczywiście ze śmiechem, każde z nas przyznało się do tego, że prawie od początku wiedzieliśmy, z kim mamy do czynienia.

Nie mieliśmy ze sobą kontaktu parę ładnych miesięcy i mimo tego, że nasze rozmowy zawsze krążyły wokół seksu, kilka razy nawet jęczałam do słuchawki po tym, jak podnieciłam się z jego pomocą, nigdy się nie spotkaliśmy. Bardzo mnie kręciła jego inteligencja i pewność siebie, zawsze dawał mi do zrozumienia, że mu się podobam i chciałby mnie zerżnąć, może nawet zostać moim właścicielem. Wielokrotnie próbował namówić mnie na spotkanie, ja z różnych powodów, zwykle w ostatniej chwili się wymigiwałam. Zazwyczaj pewnie ze strachu, onieśmielało mnie to, że jest taki perfekcyjny. Zapraszał mnie niby na kawę, ale znam siebie na tyle dobrze, że wiedziałam, że kiedy go zobaczę, na kawie się nie skończy. Czasem jestem wściekła na siebie za tę uległość, która we mnie tkwi.

Tym razem nie było inaczej. Rozmawialiśmy o pieprzeniu i znów o ewentualnym spotkaniu. Znów się wymigałam.

W nocy słabo spałam. Obudziłam się przed 5 i za żadne skarby nie mogłam zmusić organizmu do ponownego zaśnięcia. Zależało mi na tym, żeby wyłączyć się jeszcze na 2 godziny, czekał mnie ciężki dzień. 
Postanowiłam, że muszę się zerżnąć, zwykle działa, kiedy wieczorem nie mogę usnąć. Myślałam o rozmowie na czacie, o nim. Wygrzebałam swój stary telefon, włączyłam, czytałam nasze dawne smsy. Czytałam o tym, jak masturbowałam się dla niego. Dokładnie tak, jak chciał. Pisał, ile palców włożyć, w którą dziurkę. Pisał, kiedy mogę wepchnąć w siebie coś większego i jak mocno mam się pierdolić. Kiedy byłam bliska orgazmu, dzwonił i słuchał, jak dochodzę, a mnie nie obchodziło, czy ktoś w mieszkaniu to słyszy i co sobie o mnie myślą. Mówił, ile orgazmów mam mieć. Zmuszał mnie do rżnięcia, nawet kiedy już nie miałam siły, a cipka bolała nie do wytrzymania. Byłam wtedy jego suką...

Bez zastanawiania się pobiegłam do łazienki po swój ulubiony kosmetyk, wróciłam do łóżka, z telefonem w ręku i z wypchaną cipką przeżywałam kolejne orgazmy. Udało się osiągnąć cel, usnęłam. Rano obudziłam się obolała i trochę zdziwiona, trochę zła na siebie, że znów wracam do historii, do której nie powinnam wracać. 

Pokusa okazała się silniejsza... Napisałam do niego kolejny raz.



Pewnie tak wyglądałby nasz seks. Oboje lubimy brutalnie od tyłu...

środa, 3 października 2012

Rozmowa

Dzwoni telefon. Wieczór - nietypowa pora, jak na telefon od Niego. Bez patrzenia na ekran wiem, że to Mężczyzna. Do Jego numeru dopasowałam specjalną melodię - Sur la place Brela. Uwielbiam to.

Odbieram, słyszę głównie muzykę i nawigację, która zagłusza mi prawie wszystko, co do mnie mówi.
Skarży się na absurdalne ograniczenia na autostradzie i jazdę innych kierowców. 
Wciąż proszę Go, żeby ściszył muzykę. Mimo, że mi się podoba, wolałabym słyszeć Jego. 
Chwilę rozmawiamy. Później znów robi głośniej. Nic nie mówi, ja też nie.
On sam w samochodzie, ja sama w swoim łóżku. Razem słuchamy muzyki.
- To całkiem romantyczne. - Nie wytrzymałam.
- I nawet świeci księżyc. Gdyby tylko tych ciężarówek nie było.
- Możemy pooglądać księżyc bez ciężarówek...

Kocham Go.


A Brela uwielbiam. :-)