czwartek, 12 grudnia 2013

Zbrodnia i kara

Zrobiłam źle. Wiele złych rzeczy.


Tak bardzo pragnę, żebyś okładał mnie dłońmi, pasem, kablem, czymkolwiek. Żebyś robił to brutalnie, agresywnie, nie zwracając uwagi na to, jak się czuję, jak wygląda moje ciało. Chcę, żebyś bił mnie do momentu, kiedy będę miała porozcinaną skórę, do krwi, do utraty przytomności. Mogłabym nawet umrzeć. Chcę nie pamiętać o swoich przewinieniach, grzechach...

Wiem, że tego nie zrobisz. Jesteś zbyt opanowany, zbyt rozsądny i nie dasz mi wybawienia. Nie ukarzesz mnie w taki sposób... Boję się, że już nigdy mnie nie ukarzesz. 

Nie odzywasz się, nie rozmawiasz ze mną. Staję się dla Ciebie obojętna. Boję się, że to już ostatnia kara. Najgorsza.

Wciąż, kilka razy dziennie, przy każdym orgazmie szeptem albo krzykiem wypowiadam Twoje imię.

Proszę wróć... Ukarz mnie i niech będzie tak, jak dawniej.


Siedzę w rozgrzebanej pościeli z kubkiem lodowatej herbaty w dłoni, z laptopem na kolanach, oparta o zimną ścianę, na prawie całym ciele czuję wilgoć łez, ocieram oczy przedramieniem, żeby widzieć ekran... 

Grudniowa depresja. 

Kocham Cię.
 

środa, 20 listopada 2013

Oczy szeroko zamknięte

Sobotni wczesny wieczór. 
On siedzi w fotelu, czyta książkę. Ona siedzi na podłodze oparta o Jego nogi, czyta.

- Wyjdź na środek pokoju.

Odłożyła książkę. Po chwili klęczała w wyznaczonym miejscu. Policzek przy podłodze, wzrok wpatrzony w Niego. Przez kilka minut delektował się widokiem, później wstał i wyszedł do kuchni. Słyszała, jak otwiera szafkę, czegoś szuka, znalazł, wysypuje na dłoń, nalewa płyn do szklanki. Wrócił. Rękę z zaciśniętą w pięść dłonią wysunął przed siebie. Prawidłowo odczytała znak - usiadła jak grzeczna suka czekająca na smakołyk. Ukucnął przed nią i na otwartej dłoni podał białe tabletki. O nic nie pytała, patrzyła spokojnie a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Rozmawiali o tym, wiedziała, że to kiedyś nastąpi. Chciała tego tak samo jak On. Połykała kolejne pigułki, każdą popijając wodą. Przechylał szklankę z wyczuciem, tak, żeby jej nie oblać i żeby się nie zakrztusiła. Wyszedł do sypialni.

- Chodź do mnie. - Usłyszała.

Powoli na czworaka przeszła do drugiego pokoju. Siedział na łóżku. Wciąż będąc na kolanach, wtuliła się głową w Jego brzuch i klatkę piersiową. Obejmował ją zachłannie, przyciągając do siebie coraz mocniej, dopóki nie poczuł, że zbyt płytko oddycha. Na chwilę odsunął ją od siebie i powoli delikatnie rozbierał. Kiedy była już naga, pomógł wdrapać jej się na łóżko. Układał ją długo, wielokrotnie pytając, czy na pewno jej wygodnie i ciepło, poprawiał poduszkę i kołdrę, otulał szczelnie pościelą, dotykał jej ciała przez warstwy materiału. Czule całował czoło, powieki, policzki, usta. Głaskał po głowie, wokół palców owijał kosmyki jej włosów. Mówił do niej. Że jest Jego suką, Jego własnością, Jego przedmiotem. Że zrobi dla Niego wszystko. Że swoją obecnością sprawia, że jest szczęśliwy. Że nigdy jej nie skrzywdzi. Że ją uwielbia. Że chce. Że pragnie. Że pożąda. Że ją... Słowa, dotyk, pocałunki docierały do niej jak przez mgłę. Powieki stawały się ciężkie, coraz cięższe. Jeszcze ze sobą walczyła, próbowała jak najdłużej pozostać na powierzchni świadomości, zapamiętać z tego wieczoru tak wiele, jak to możliwe, chociaż w tym momencie już nie pamiętała, że takie właśnie podjęła postanowienie, kiedy po raz pierwszy w ich myślach i słowach pojawił się scenariusz tej nocy. Już nie myślała. Powoli przestawała czuć cokolwiek poza przyjemnością z zapadania w głęboki, błogi sen. Zamknęła oczy i miała nie otworzyć ich aż do rana...

Wciąż dotykał jej ciała delikatnie, trochę nieśmiało, jakby nie mając pewności co do działania leków. Nigdzie Mu się nie spieszyło, mimo, że czekał na ten moment od zawsze. Schlebiało Mu pełne zaufanie, którym Go darzyła. Uszczęśliwiało całkowite oddanie, które sprawiało, że bez słowa sprzeciwu przyjmowała i realizowała wspólnie z Nim wszystkie Jego nawet najbardziej perwersyjne pomysły. Podniecała Go jej totalna bezbronność, świadomość, że na te kilkanaście godzin stanie się Jego prawdziwą szmacianą lalką. Że będzie mógł zrobić z Jej ciałem wszystko a ona nawet nie drgnie w akcie obrony, nie zasłoni się rękami, nie zmieni pozycji, nie odwróci głowy, nie skuli się po uderzeniu, nie będzie próbowała uciekać przed kolejnymi razami, uszczypnięciami, ugryzieniami...

Odrzucił kołdrę na bok. Wstał i napawał się widokiem swojej zabawki. Leżała na wznak, z rękami rozrzuconymi na boki, z lekko rozchylonymi nogami. Klatka piersiowa unosiła się i opadała w równym rytmie. Oddychała głęboko, miarowo. Wyglądała tak niewinnie. Rozebrał się szybko i położył się obok niej. Jego pragnienie rosło wraz z tempem ruchów dłoni. Leżąc na boku, dotykał jej ciepłych stóp, łydek, kolan, rozgrzanych ud, brzucha, piersi, szyi, całego ciała... Delektował się miękkością i gładkością skóry. Uśmiechnął się do swoich myśli. Właśnie uświadomił sobie, że gdyby była przytomna, tak delikatny dotyk wywołałby u niej silne łaskotki i rozdrażnienie.

Był coraz bardziej podniecony. Wsunął w nią dwa palce. Szybko i głęboko. Nie zaskoczyła Go swoim żarem i wilgocią. Lepkość z jej środka przeniósł na łechtaczkę i wargi. Chwilę się nimi bawił. Masował, ugniatał, szczypał. Dotykiem wrócił do wnętrza. Najpierw sam zlizał jej smak z palców, potem wymieszał go ze swoją śliną i w ten sposób zwilżył jej usta. Śluzem z jej mokrej cipki wysmarował sutki. Trącał je paznokciami, krążył wokół nich palcami, mocno ściskał i ciągnął. W końcu uklęknął nad nią na łóżku, rozłożył jej nogi szeroko, uniósł biodra i w nią wszedł. Od początku pieprzył ją brutalnie. Pierdolił jak dziwkę. Gryzł piersi, szyję, ramiona, bił ją po cyckach, udach, pośladkach, zostawiając na jej ciele kolejne ślady. Rżnął mocno, trzymając za cycki i szyję. Korzystał z tego, że rękoma nie może się zasłonić. Widok bezwładnego ciała poruszającego się w rytm Jego pchnięć i uderzeń wzbudzał w Nim jeszcze większą ekscytację. Czuł, że niedługo dojdzie. Odwrócił ją na brzuch, jednocześnie wciąż pilnując, żeby głowę miała ułożoną tak, by umożliwić jej swobodny oddech. Wilgocią z jej cieknącej cipki i własną śliną zwilżył odbyt. Wcisnął się bez większych problemów i tak ją pieprzył. Wiedział, że tego nie lubi, ale tylko podniecało Go to jeszcze bardziej. Jedną dłonią trzymał ramię a drugą drapał jej plecy aż do krwi. Po kilku intensywnych, gwałtownych ruchach doszedł w jej tyłku...

Znów położył się obok niej i delikatnie głaskał jej ciało. Kusiło Go, żeby już teraz wtulić się w nią i zasnąć, ale czuł, że nie sprawił jej jeszcze dość bólu a sobie przyjemności. Wyjął z szuflady kulki i włożył w jej nadal wilgotną cipkę. Do ręki wziął pas. Metodycznie, równomiernie okładał jej tyłek i uda, dopóki zaczerwienienie nie zaczęło go satysfakcjonować. Zmienił narzędzie. Z pasją prawdziwego sadysty celował palcatem w miejsca, gdzie prześwitywała jej blada, prawie przezroczysta skóra. Niby przypadkowo, ale tak naprawdę zupełnie zamierzenie trafiał w jej pośladki kawałkiem trzonka, powodując niebieskofioletowe wypukłe pręgi. Podobało Mu się, że leży spokojnie, mimo, że nie jest związana. Nie zasłania się, nie kuli, nie ucieka ciałem w bok, nie odwraca się na plecy, co do tej pory miała w zwyczaju robić. Jego pragnienie rosło z każdym uderzeniem, z każdym dotknięciem rozpalonej pooranej bruzdami skóry, z każdym rzutem oka na sine i krwawe ślady, których to On jest twórcą. 

Odwrócił ją z powrotem na plecy. Szeroko rozłożył nogi, ręce ułożył za głową. Kulki zwilżone jej sokami bez trudu włożył w drugi otwór, a ich miejsce w cipce zajęła rękojeść palcata. Do warg przypiął metalowe klamerki i przy pomocy sznurków rozciągnął je tak, że była zupełnie otwarta. Każda część jej intymności pięknie prezentowała się dla Niego i była przygotowana na dalsze tortury. Kolejne uderzenia pasem z premedytacją kierował w łechtaczkę i w sutki. Kiedy uznał, że już dość i kiedy Jego pożądanie sięgało granic, wyjął z niej palcat i sam zagłębił się w niej ponownie. Wykonał zaledwie kilka rytmicznych pchnięć, ale zanim nadszedł orgazm, zdążył jeszcze wyjąć z niej penisa i skierować go na jej podbrzusze. Leżąc na boku i walcząc z sennością, powoli rozsmarowywał swoje nasienie na jej piersiach, łechtaczce, twarzy i ustach. Podziwiał piękne zmaltretowane ciało i oddawał się temu cudownemu uczuciu spełnienia kolejnego marzenia z jej udziałem...

Przykrył ich oboje, objął ją mocno, oplótł jej nogi swoimi i tak usnął. Budził się jeszcze kilka razy tej nocy, patrzył na nią, dotykał, wsłuchiwał się w regularność jej oddechu i jeszcze nigdy nie sprawiało Mu to tyle radości. Rano z uśmiechem oglądał pierwsze oznaki jej przebudzenia. To jak jej oddech stawał się coraz płytszy, jak zaczynała się przeciągać i lekko mrużyć oczy by w końcu ostrożnie rozchylić powieki i jeszcze nieprzytomnym wzrokiem szukać Go przy sobie. Przywitał ją Jego śmiech, pocałunki i zapach świeżej kawy, którego źródłem były dwie parujące filiżanki na stoliku obok łóżka...

- Jesteś głodna Kochanie? 




Czysta fantazja, ale może do spełnienia... ;-)


środa, 13 listopada 2013

Może kiedyś...

Leżała w łóżku.

Nie była chora, nie była słaba, nie była nawet śpiąca...

Usiadł spokojnie obok niej.

Otulił ją szczelnie kołdrą, włosy wokół jej głowy ułożył jakby na kształt aureoli, głaskał po głowie, policzkach, całował jej czoło i powieki...

Powoli odpływała.

Ostatni pocałunek złożył na jej ustach.

Tej nocy miała same dobre sny...


niedziela, 3 listopada 2013

Taki nastrój

Czasem przychodzi taki nastrój, kiedy dotknięcie każdego milimetra ciała powoduje dreszcz podniecenia... Kiedy dłonie mimowolnie przesuwają się po szyi a głowa mocno odchyla się do tyłu. Kiedy zęby same zaciskają się na palcach, które nie wiedzieć w jaki sposób znalazły się w ustach. Kiedy kosmyki włosów tak wkurwiająco łaskoczą ramiona. Kiedy sutki są tak twarde, że aż bolą. Kiedy odurzająca wilgoć ścieka po drżących udach. Kiedy gorąca różowość pulsuje w przyśpieszonym rytmie bicia serca... I w końcu... Kiedy najdelikatniejsze nawet muśnięcie tam powoduje orgazmy. Pierwszy, drugi, trzeci i kolejne... Spełnienie.

Płuca domagają się regularnych ilości tlenu a mięśnie odpoczynku...

Zbieram dłońmi lepkość spomiędzy nóg. Oblizuję... Nie powiem, jak dokładnie. Wystarczy, że zdradzę, jak bardzo lubię swój smak... Uwielbiam go.

Oddech wyrównany, ale o wiele głębszy niż wcześniej. Ciało przyjemnie rozluźnione, ale i uwrażliwione. Kulę się po przypadkowym dotknięniu brzucha, uciekam przed własnymi opuszkami... Pogryzione opuchnięte wargi, ślady zębów na piersiach i paznokci wokół sutków. Wszystkie sine i czerwone znaki na mapie ciała. To wszystko sprawia, że kolejny raz dziwię się, ile bólu jestem w stanie sama sobie zadać, chociaż zaskoczenie już dawno powinno przestać być zaskoczeniem...


Jestem dziwką.

I lubię to w sobie... ;)

czwartek, 24 października 2013

Słono mi...

Łzy najlepiej zmywają makijaż...

Pieką policzki.

Czarne smugi ciągną się aż do piersi i jeszcze dalej.

Słono mi...

Nadal źle. Jeszcze gorzej.

środa, 23 października 2013

niedziela, 20 października 2013

Powtórz

Milczę od jakichś pięciu minut. Bardzo chcę to powiedzieć, naprawdę bardzo chcę. Na zmianę otwieram i zamykam oczy. Rozchylam usta. Oblizuję wargi, zwilżam je językiem, jakby to miało mi ułatwić zadanie. Zaczynam. Ale... Nie, jednak nie. Znów nieudana próba. Zrezygnowana kręcę głową. Jestem przekonana, że nie uda mi się tego z siebie wydusić. W końcu zaciskam mocno powieki, jakbym chciała się schować. Wiem, że Ty wciąż patrzysz. Obserwujesz mnie bardzo uważnie. Staram się skoncentrować i w końcu w momencie, kiedy wydaje mi się, że zupełnie nie jestem gotowa, z moich ust wydobywają się słowa.

- Jestem kurwą. - Nie brzmię jak ja, głos dochodzi do mnie jakby z daleka. Ale tak! Powiedziałam to! Otwieram szeroko oczy, w głowie nagły wybuch radości, uśmiech od ucha do ucha. Ty też się do mnie śmiejesz, widzę, że jesteś ze mnie zadowolony. Jestem z siebie taka dumna!

- Powtórz. - Coooo? Nie dowierzam. Znaczenie tego słowa tak nagle przerywa mój stan prawie euforii. To chyba jakiś żart? Przez chwilę mam nadzieję, cień nadziei. Ale nie... Powiedziałeś całkiem poważnie.

- Powtórz, ale chcę, żebyś teraz miała otwarte oczy. - No ładnie... Muszę stoczyć ze sobą kolejną walkę. Nie jest łatwo, ale chcę być posłuszna. Uważam na to, żeby odruchowo nie przymknąć powiek. Do tego stopnia, że myślę o każdym mrugnięciu. Patrzę w dół. Patrzę, ale właściwie nie widzę. Mimo, że mam oczy otwarte, nie mogę na niczym skupić wzroku. O dziwo tym razem nie jest tak trudno... Mówię spokojnie i chyba świadomie.

- Jestem kurwą. 

- Pięknie... A teraz powtórz. - Nie! Nie wierzę, że to słyszę. Spoglądam pytająco na Ciebie? Czy to nie już? Przecież powiedziałam... Jestem dzielna, udało się! Staram się przekonać Cię wzrokiem. Może się pomyliłeś. Kolejne spojrzenie na Twoją twarz rozwiewa wszelkie wątpliwości...

- Powtórz, patrząc mi w oczy. - Mówisz to powoli i stanowczo, ale w kąciku ust dostrzegam ślad uśmiechu. Chcę. Myślisz, że nie? Ale jestem prawie pewna, że się nie uda. Wiem, że Ty masz inne zdanie. Często wierzysz we mnie o wiele bardziej niż ja sama. Myślę teraz o tym. Nie chcę Cię zawieść. Chcę, żebyś znów miał rację.

- Jestem kurwą. - Na tę krótką chwilę mój wzrok spotyka się z Twoim i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu ten kontakt się nie urywa. Nie wiem, co się dzieje. Zupełnie nie jestem speszona. Powoli dociera do mnie, że wypowiedziałam te słowa naprawdę jak dziwka... Jestem dziwką. Jestem kurwą. Jestem zdzirą... I wcale nie muszę dotykać swojej cipki, żeby wiedzieć, jak bardzo jest mokra.

- Bardzo ładnie... Kurwo.

Osiągnąłeś swój cel. Zawsze to robiłeś, robisz i będziesz robić.


piątek, 18 października 2013

I'd like you to stay...

 I'd like you to stay
Want to keep you inside

Wiadomo... :-)



I jeszcze genialna reklama w reżyserii Davida Finchera. W roli głównej piękna Rooney Mara - jestem ogromną fanką jej wdzięku i urody. ;-) Małe dzieło sztuki ze świetnym montażem, doskonałym połączeniem gry, obrazu, dźwięku, dynamiki. Czuję się zwiedziona uwiedziona i mam ochotę iść do perfumerii i poczuć ten zapach na swojej skórze...



Enjoy! ;-)


Uzależnienie od bólu

Już kiedy mocno trzymając za włosy, prowadził mnie w stronę łóżka, czułam, że dziś będzie wyjątkowo brutalny. Zdecydowanym szarpnięciem w dół dał mi znak, żebym się położyła. Na plecach z szeroko rozłożonymi nogami i rękami za głową, tak jak najbardziej lubi. Oboje wiedzieliśmy, że zasłużyłam na takie traktowanie... Moje zachowanie w ciągu kilku ostatnich tygodni pozostawiało wiele do życzenia, dlatego nawet nie próbowałam się buntować.

Mimo, że wszedł we mnie prawie od razu po przekroczeniu progu mieszkania, moja cipka zareagowała dokładnie tak jak powinna. Przyjęłam go rozpalona, wilgotna i spragniona. Po raz kolejny w Jego oczach widziałam tylko zwierzęcy instynkt. Rżnął mnie szybko, dziko, brutalnie... Pieprzył mnie jak dziwkę, ale przecież do tego jestem... Zaspokajał swoje żądze a we mnie narastało podniecenie i przerażenie. Na oślep bił po twarzy, ściskał sutki, dusił... Gryzł ramiona, piersi, szyję, uszy... Bardzo krótki moment otrzeźwienia przyszedł wraz z metalicznym smakiem krwi w ustach. Wymacałam językiem ślad po ugryzieniu i delektowałam się fakturą przedziurawionej skóry... Wszystko docierało do mnie, jak przez mgłę. Nie wiem, czy przez to, że zaciskając rękę na szyi, tamował dopływ krwi do mózgu, czy przez to, że twarz paliła i drętwiała na przemian od kolejnych uderzeń, czy przez to, że nie mogłam oddychać, bo całował mnie tak mocno, jak nigdy nikt... Zatraciłam się kompletnie, do końca. Orgazmy przychodziły jeden po drugim a On nie przestawał. Nie dałam rady podnosić nóg a On wciąż mnie pierdolił i wciąż było mi dobrze. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa, leżałam jak bezwładna lalka a skurcze nadal się pojawiały... 

Podobny scenariusz powtarzał się jeszcze kilka razy dzisiejszego dnia. Bił palcatem po tyłku, cyckach i cipce. Rżnął mnie taką obolałą w różnych pozycjach. Aż do utraty tchu. Aż do zaśnięcia na Jego ramieniu z ciałem wtulonym w Niego najbardziej, jak to możliwe... Łapczywie chłonęłam każdą chwilę z Nim spędzoną... Budziłam się co jakiś czas i spoglądając na zarys Jego żuchwy, na usta i oczy, upewniałam się, że znów naprawdę jest przy mnie. Że przynajmniej przez te kilka godzin oddychamy wspólnym rytmem, jesteśmy tylko dla siebie i że w tym momencie reszta świata ze wszystkimi jego problemami może nie istnieć.

Już Go nie ma, wyszedł... Ale nie wmówiłam sobie Jego obecności. Mam za dużo pamiątek... Lekko odrętwiałą twarz, cudownie spuchniętą wargę, siniaki na piersiach i ramionach, krwiaki i wyraźne ślady zębów na szyi. I jeszcze Jego zapach na skórze. Uwielbiam...

Wiem, że jestem uzależniona. Że nie będę mieć orgazmów bez tego wszystkiego. Bez Niego.

niedziela, 13 października 2013

Dobranoc...

Ja też mam ochotę na Ciebie i z tego powodu sprawię sobie orgazm... Z jedną ręką na szyi albo na ustach, wyobrażając sobie, że to Twoja dłoń tamuje mi dopływ powietrza... A potem obliżę palce, bardzo dokładnie. Będę ssała każdy kolejno i delektowała się swoim smakiem i zapachem. W końcu usnę z Twoim spojrzeniem pod powiekami i wiem, że jeszcze odwiedzisz mnie tej nocy. Rano obudzę się i będę chciała, żeby sen stał się jawą.

Dobranoc...

sobota, 12 października 2013

Red lips fetish

Wspominałam, że czerwone usta to jeden z moich fetyszy? W nieskończoność mogę wgapiać się w kobiece usta umalowane ciemną szminką... Pełne, soczyste, zmysłowe... Wyobrażać sobie, jak namiętnie całują, jak miękkie i delikatne są w dotyku. A może zdecydowane i silne... 

Trochę sfotoszopowana perfekcja... ;-)

Nie będę udawać, uwielbiam swoje usta...;-)


 

środa, 2 października 2013

Czas się obudzić...





...na początek delikatnie. Muzycznie. Możdżer gra Komedę. Połączenie absolutnie genialne, mistrzowskie, magiczne. Idealne na subtelną pobudkę jesienną porą... Tak jak pieszczota ciepłą, ale zdecydowaną dłonią Mężczyzny, która coraz wyraźniej zaznacza granicę między nocą i dniem, snem i rzeczywistością... Od twarzy, włosów przez szyję, piersi, brzuch aż po wilgotną od nocnych marzeń cipkę. Potem są już tylko mocno zaciśnięte uda, skurcze i oczy - szeroko otwarte. Czas się obudzić.

Na przekór jesieni i zbliżającej się zimie... 


wtorek, 26 lutego 2013

Trójkąt

- Ty powinieneś szukać. Jak mam znaleźć kobietę, która będzie podobać się nam obojgu?
- Znajdź taką, która spodoba się Tobie.
- Taaak, a później będziesz marudził.
- Nie. Chcę wiedzieć i widzieć, że Ty jesteś zadowolona.

I jak mam Go nie uwielbiać? ;-)

No to szukam...




poniedziałek, 14 stycznia 2013

Noc w BUW-ie

Wprowadzenie 

BUW - Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego. 
Od kilku lat, przed sesją egzaminacyjną i w czasie jej trwania, biblioteka jest otwarta dla studentów do godziny piątej nad ranem. W nocy zamknięta jest wypożyczalnia i z wyjątkiem ochroniarzy przy wejściu, właściwie nie ma pracowników.


No to do rzeczy...

Ostatni rok studiów, ostatni egzamin w sesji zimowej, wiedziałam, że nie mogę tego zawalić. Czułam, że moja metoda nauki na ostatnią chwilę przed zaliczeniem, tym razem może okazać się zawodna. Postanowiłam wziąć się do pracy kilka dni przed egzaminem, ale w domu kompletnie nie mogłam się skoncentrować - Facebook, czat, blogi, YouTube i w ogóle. Była dziewiętnasta, wiedziałam, że jeśli zostanę w mieszkaniu, plany uczenia się legną w gruzach. Szybka decyzja - pakuję notatki, zagadnienia, zeszyt i jadę do BUW-u. 

Przeszłam się między regałami, szybko znalazłam potrzebne mi książki, ich lokalizację znałam już na pamięć. Mimo, że o tej godzinie było jeszcze bardzo dużo studentów, udało mi się zająć moje ulubione miejsce w dziale z publikacjami poruszającymi kwestie językowe. Od razu zabrałam się za opracowywanie kolejnych zagadnień na egzamin. Praca pochłonęła mnie tak bardzo, że nie zauważyłam, kiedy minęła północ a miejsca obok mnie prawie całkowicie opustoszały. Zamknęłam książki, strony, z których korzystałam założyłam notatkami, do torebki pozbierałam osobiste rzeczy. Wszystko zostawiłam na stoliku. Przeciągnęłam się na krześle i uznałam, że czas się przejść.

Kolejny raz nogi same powiodły mnie w kierunku regałów z literaturą francuską. Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz postanowiłam poszukać utworów de Sade'a, ale kiedy już je odkryłam, zagłębiałam się w nich przy każdej dłuższej wizycie w bibliotece. Znów wybrałam "120 dni Sodomy" opatrzone czerwoną naklejką - nie można wypożyczać. Zabrałam do stolika tę zdecydowanie najbardziej perwersyjną i obsceniczną książkę, jaką kiedykolwiek trzymałam w dłoniach.

Na blacie rozłożyłam podręczniki i notatki, wyjęłam przybory do pisania. Zależało mi na tym, żeby potencjalni obserwatorzy uznali, że się po prostu uczę, zresztą, byłam pewna, że każdy jest zajęty sobą, tym bardziej, o tak późnej porze. Zaczęłam kartkować dzieło słynnego Markiza. Kiedy próbowałam znaleźć miejsce, w którym skończyłam czytać ostatnio, poczułam, że mimowolnie się podniecam. W czasie poprzednich wizyt przebrnęłam przez skrajnie zboczone opowieści Duclos i Champville. Przyszedł czas, aby przeczytać nieprzyzwoitą spowiedź kolejnej z prostytutek - Martaine. Mimo tego, że za żadne skarby nie chciałabym przeżyć tego, co ona, moje ciało reagowało na słowa jednoznacznie. Czułam, że jestem coraz bardziej mokra a wilgocią z mojej rozgrzanej cipki przesiąkł już nie tylko materiał majtek, ale i rajstopy. Założyłam nogę na nogę i miarowo zaciskałam uda i mięśnie pochwy. Było to niesamowicie trudne, ale za wszelką cenę starałam się nie dać po sobie poznać, że za chwilę będę miała orgazm. W takim stanie nie mogłam kontrolować całego ciała. Plecy miałam nienaturalnie wyprostowane, dłonie przyciskałam do blatu z taką siłą, że pobielały mi palce, głowę odchyliłam do tyłu. Zamknęłam oczy. Czułam, że jeszcze chwila, jeszcze kilka tych zbyt płytkich oddechów, jeszcze moment i odlecę...

 - Nie odwracaj się. - usłyszałam głęboki męski głos za swoimi plecami. - Nie odwracaj się. Nie otwieraj oczu. Wiem, co robisz. Wiem, jaką książkę czytasz. Obserwowałem cię tu już wcześniej. Nie wolno ci teraz dojść. Nie wolno! Rozumiesz? 
W jednej chwili cała zdrętwiałam, miałam wrażenie, że przestałam oddychać. Z wielkim trudem pokonałam opór własnego ciała i prawie niezauważalnie kiwnęłam głową. 
- Przyjdziesz do toalety. Tej dużej, dla niepełnosprawnych. Na klamce od wewnętrznej strony będzie wisiała czarna opaska. Zawiążesz nią sobie oczy, staniesz twarzą w kierunku drzwi i spleciesz ręce z tyłu za głową. W tej pozycji będziesz na mnie czekać. Rozumiesz?
Znów lekki ruch głową. Mimo początkowego szoku, doskonale rozumiałam, co do mnie mówi, za to kompletnie nie rozumiałam tej chorej sytuacji. Niestety, moje ciało, znów wbrew mojej woli, reagowało jeszcze większym podnieceniem. Chciałam uciec i jednocześnie pragnęłam poddać się rozkazom tego obcego faceta. 
- Nie uciekniesz. - Jakby słyszał moje myśli. - Chcesz tego. Ja to wiem i ty to wiesz. Nie otwieraj oczu. Nie odwracaj się. Kiedy dam Ci znak, zacznij liczyć do sześćdziesięciu. Policz i spójrz na zegarek. Kiedy minie pięć minut, wstań i idź do toalety. Resztę instrukcji już znasz. Zaczynaj.

Byłam tak roztrzęsiona, że z trudem przypominałam sobie kolejne cyfry i liczby. Nie da się opisać, jaką potężną wojnę stoczyłam ze sobą w ciągu tych sześciu minut. Ostateczne starcie wygrał mój wewnętrzny diabeł. Znów poskładałam wszystkie książki i papiery, "120 dni Sodomy" ukryłam na samym dnie. Torebkę i sweterek zostawiłam na krześle. Szybkim, ale niezbyt pewnym krokiem skierowałam się w wyznaczone miejsce. Patrzyłam prosto przed siebie, bałam się rozglądać na boki. Nacisnęłam klamkę. W środku rzeczywiście wisiała opaska. Kawałek czarnego delikatnego jedwabiu, złożony kilka razy i przeszyty w paru miejscach. Domyśliłam się, że po to, żeby nic nie prześwitywało. Ustawiłam się tak, jak mi kazał ten... On. Dopiero wtedy zawiązałam opaskę na oczach. Uniosłam ręce i splotłam na karku. Drugi raz tej nocy ogarnęło mnie prawdziwe przerażenie. Chyba jeszcze większe i gorsze niż to pierwsze. Stałam tam, jak idiotka a każda sekunda dłużyła się niesamowicie. 

Usłyszałam odgłos najpierw otwieranych, potem zamykanych drzwi i dźwięk przekręcanego zamka. Drżałam coraz mocniej. Naprawdę chciałam stać spokojnie, ale wybuchowa mieszanka strachu i podniecenia zdecydowanie nie ułatwiała mi trwania w moim postanowieniu. Zupełnie nieracjonalnie chciałam dojrzeć coś w granatowoczarnej ciemności. Mój wyostrzony słuch i zmysł orientacji podpowiadał mi, że Mężczyzna wciąż stoi przy drzwiach. Wydawało mi się, że ten stan trwa całą wieczność. W końcu usłyszałam kroki, poczułam zapach nieznanych mi perfum i wreszcie dotyk. Drgnęłam mocniej, ale po chwili poddałam się pieszczocie. Głaskał mnie po policzku. Chyba wierzchem dłoni.
- Jesteś piękną suką. Do twarzy ci z tym przerażeniem. - Nie przestawał muskać mojego policzka, a ja zastanawiałam się, skąd tyle o mnie wie. Jestem suką... - Wiem, że Ci dobrze, ale lubisz też to. - Poczułam mocne uderzenie otwartą dłonią. Ostry piekący ból na chwilę całkowicie pochłonął moje myśli.

Gdy już ocknęłam się z tego chwilowego letargu, dotarło do mnie, że Mężczyzna dotyka mnie coraz mocniej i śmielej. Bluzkę z i tak sporym już dekoltem pociągnął w dół w taki sposób, że odsłoniła stanik. Bez trudu wydostał z niego moje piersi, zaczął je ugniatać, ściskać sutki. Usłyszałam jęki, moje jęki. MOJE JĘKI. Jęki i urywany oddech. Pierwszy tej nocy wyraźny sygnał przyzwolenia dla tego, co ze mną robił. I pierwszy dowód na to, że naprawdę mi się to podoba. Było mi dobrze, cholernie dobrze. Nie chciałam, żeby przestawał. Chciałam więcej. Moja natura dziwki obudziła się już na dobre i wiedziałam, że nie da mi spokoju, dopóki nie zostanę porządnie zerżnięta, dopóki moje ciało nie będzie omdlewało od kolejnych orgazmów.

Mężczyzna odwraca mnie i popycha. Ręce ciągle mam splecione za głową. Czuję się kompletnie bezbronna. Moje piersi i twarz lądują na chłodnej ścianie, która w zetknięciu z moim rozpalonym ciałem, wydaje się lodowata. Podciąga moją spódnicę do góry, silnym ruchem rozrywa rajstopy i odsuwa materiał majtek. W cipce czuję palec, drugi, trzeci. Porusza nimi raz wolniej, raz szybciej. Twarde sutki ocierają się o zimną, lekko chropowatą ścianę. Palce tańczą we mnie a ja już wiem, że nie wytrzymam dłużej. Pierwszy orgazm przychodzi szybko, skurcze są silne, spazmy ogarniają całe moje ciało. Mężczyzna nie wyjmuje dłoni spomiędzy moich ud. Przeciwnie. Porusza nią jeszcze szybciej. Dostaję klapsy. Nie wiem, czy miały boleć. Nie bolą, podniecają jeszcze mocniej.
- Zerżnij mnie. Proszę. Błagam, wsadź mi go. Zeeeerżnij mnie. - Nie poznawałam własnego głosu.
Drugi orgazm jest niespodziewany. Równie silny, co pierwszy. Może nawet silniejszy, bo nogi uginają się pode mną. Muszę w końcu rozpleść ręce i się podeprzeć, żeby nie osunąć się na podłogę. Stoję w rozkroku z policzkiem przyciśniętym do ściany, której chłód teraz przynosi ukojenie. Mężczyzna znów mnie odwraca, tym razem twarzą w swoją stronę. Podaje mi dłoń do oblizania. Spijam z jego palców swoje soki. Obejmuję delikatnie ustami każdy po kolei i ssę łapczywie. Resztki śluzu i śliny wyciera o moje nadal odsłonięte piersi.

- Nie bój się. Jeszcze cię zerżnę mała. Nie dziś. To Twój ostatni egzamin, ale cała praca magisterska do napisania przed Tobą. Pamiętaj o tym. - Ciągle nie miałam odwagi się odezwać. - A teraz wyjdę. Kiedy drzwi się zamkną, doprowadź się do porządku, wróć na miejsce i ucz się. De Sade'a odstaw na półkę. Będę cię obserwował. Jeśli będziesz nieposłuszna, następnym razem nie będzie tak przyjemnie. 

Wyszedł. Zrobiłam wszystko, jak chciał. Egzamin zdałam.