środa, 20 listopada 2013

Oczy szeroko zamknięte

Sobotni wczesny wieczór. 
On siedzi w fotelu, czyta książkę. Ona siedzi na podłodze oparta o Jego nogi, czyta.

- Wyjdź na środek pokoju.

Odłożyła książkę. Po chwili klęczała w wyznaczonym miejscu. Policzek przy podłodze, wzrok wpatrzony w Niego. Przez kilka minut delektował się widokiem, później wstał i wyszedł do kuchni. Słyszała, jak otwiera szafkę, czegoś szuka, znalazł, wysypuje na dłoń, nalewa płyn do szklanki. Wrócił. Rękę z zaciśniętą w pięść dłonią wysunął przed siebie. Prawidłowo odczytała znak - usiadła jak grzeczna suka czekająca na smakołyk. Ukucnął przed nią i na otwartej dłoni podał białe tabletki. O nic nie pytała, patrzyła spokojnie a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Rozmawiali o tym, wiedziała, że to kiedyś nastąpi. Chciała tego tak samo jak On. Połykała kolejne pigułki, każdą popijając wodą. Przechylał szklankę z wyczuciem, tak, żeby jej nie oblać i żeby się nie zakrztusiła. Wyszedł do sypialni.

- Chodź do mnie. - Usłyszała.

Powoli na czworaka przeszła do drugiego pokoju. Siedział na łóżku. Wciąż będąc na kolanach, wtuliła się głową w Jego brzuch i klatkę piersiową. Obejmował ją zachłannie, przyciągając do siebie coraz mocniej, dopóki nie poczuł, że zbyt płytko oddycha. Na chwilę odsunął ją od siebie i powoli delikatnie rozbierał. Kiedy była już naga, pomógł wdrapać jej się na łóżko. Układał ją długo, wielokrotnie pytając, czy na pewno jej wygodnie i ciepło, poprawiał poduszkę i kołdrę, otulał szczelnie pościelą, dotykał jej ciała przez warstwy materiału. Czule całował czoło, powieki, policzki, usta. Głaskał po głowie, wokół palców owijał kosmyki jej włosów. Mówił do niej. Że jest Jego suką, Jego własnością, Jego przedmiotem. Że zrobi dla Niego wszystko. Że swoją obecnością sprawia, że jest szczęśliwy. Że nigdy jej nie skrzywdzi. Że ją uwielbia. Że chce. Że pragnie. Że pożąda. Że ją... Słowa, dotyk, pocałunki docierały do niej jak przez mgłę. Powieki stawały się ciężkie, coraz cięższe. Jeszcze ze sobą walczyła, próbowała jak najdłużej pozostać na powierzchni świadomości, zapamiętać z tego wieczoru tak wiele, jak to możliwe, chociaż w tym momencie już nie pamiętała, że takie właśnie podjęła postanowienie, kiedy po raz pierwszy w ich myślach i słowach pojawił się scenariusz tej nocy. Już nie myślała. Powoli przestawała czuć cokolwiek poza przyjemnością z zapadania w głęboki, błogi sen. Zamknęła oczy i miała nie otworzyć ich aż do rana...

Wciąż dotykał jej ciała delikatnie, trochę nieśmiało, jakby nie mając pewności co do działania leków. Nigdzie Mu się nie spieszyło, mimo, że czekał na ten moment od zawsze. Schlebiało Mu pełne zaufanie, którym Go darzyła. Uszczęśliwiało całkowite oddanie, które sprawiało, że bez słowa sprzeciwu przyjmowała i realizowała wspólnie z Nim wszystkie Jego nawet najbardziej perwersyjne pomysły. Podniecała Go jej totalna bezbronność, świadomość, że na te kilkanaście godzin stanie się Jego prawdziwą szmacianą lalką. Że będzie mógł zrobić z Jej ciałem wszystko a ona nawet nie drgnie w akcie obrony, nie zasłoni się rękami, nie zmieni pozycji, nie odwróci głowy, nie skuli się po uderzeniu, nie będzie próbowała uciekać przed kolejnymi razami, uszczypnięciami, ugryzieniami...

Odrzucił kołdrę na bok. Wstał i napawał się widokiem swojej zabawki. Leżała na wznak, z rękami rozrzuconymi na boki, z lekko rozchylonymi nogami. Klatka piersiowa unosiła się i opadała w równym rytmie. Oddychała głęboko, miarowo. Wyglądała tak niewinnie. Rozebrał się szybko i położył się obok niej. Jego pragnienie rosło wraz z tempem ruchów dłoni. Leżąc na boku, dotykał jej ciepłych stóp, łydek, kolan, rozgrzanych ud, brzucha, piersi, szyi, całego ciała... Delektował się miękkością i gładkością skóry. Uśmiechnął się do swoich myśli. Właśnie uświadomił sobie, że gdyby była przytomna, tak delikatny dotyk wywołałby u niej silne łaskotki i rozdrażnienie.

Był coraz bardziej podniecony. Wsunął w nią dwa palce. Szybko i głęboko. Nie zaskoczyła Go swoim żarem i wilgocią. Lepkość z jej środka przeniósł na łechtaczkę i wargi. Chwilę się nimi bawił. Masował, ugniatał, szczypał. Dotykiem wrócił do wnętrza. Najpierw sam zlizał jej smak z palców, potem wymieszał go ze swoją śliną i w ten sposób zwilżył jej usta. Śluzem z jej mokrej cipki wysmarował sutki. Trącał je paznokciami, krążył wokół nich palcami, mocno ściskał i ciągnął. W końcu uklęknął nad nią na łóżku, rozłożył jej nogi szeroko, uniósł biodra i w nią wszedł. Od początku pieprzył ją brutalnie. Pierdolił jak dziwkę. Gryzł piersi, szyję, ramiona, bił ją po cyckach, udach, pośladkach, zostawiając na jej ciele kolejne ślady. Rżnął mocno, trzymając za cycki i szyję. Korzystał z tego, że rękoma nie może się zasłonić. Widok bezwładnego ciała poruszającego się w rytm Jego pchnięć i uderzeń wzbudzał w Nim jeszcze większą ekscytację. Czuł, że niedługo dojdzie. Odwrócił ją na brzuch, jednocześnie wciąż pilnując, żeby głowę miała ułożoną tak, by umożliwić jej swobodny oddech. Wilgocią z jej cieknącej cipki i własną śliną zwilżył odbyt. Wcisnął się bez większych problemów i tak ją pieprzył. Wiedział, że tego nie lubi, ale tylko podniecało Go to jeszcze bardziej. Jedną dłonią trzymał ramię a drugą drapał jej plecy aż do krwi. Po kilku intensywnych, gwałtownych ruchach doszedł w jej tyłku...

Znów położył się obok niej i delikatnie głaskał jej ciało. Kusiło Go, żeby już teraz wtulić się w nią i zasnąć, ale czuł, że nie sprawił jej jeszcze dość bólu a sobie przyjemności. Wyjął z szuflady kulki i włożył w jej nadal wilgotną cipkę. Do ręki wziął pas. Metodycznie, równomiernie okładał jej tyłek i uda, dopóki zaczerwienienie nie zaczęło go satysfakcjonować. Zmienił narzędzie. Z pasją prawdziwego sadysty celował palcatem w miejsca, gdzie prześwitywała jej blada, prawie przezroczysta skóra. Niby przypadkowo, ale tak naprawdę zupełnie zamierzenie trafiał w jej pośladki kawałkiem trzonka, powodując niebieskofioletowe wypukłe pręgi. Podobało Mu się, że leży spokojnie, mimo, że nie jest związana. Nie zasłania się, nie kuli, nie ucieka ciałem w bok, nie odwraca się na plecy, co do tej pory miała w zwyczaju robić. Jego pragnienie rosło z każdym uderzeniem, z każdym dotknięciem rozpalonej pooranej bruzdami skóry, z każdym rzutem oka na sine i krwawe ślady, których to On jest twórcą. 

Odwrócił ją z powrotem na plecy. Szeroko rozłożył nogi, ręce ułożył za głową. Kulki zwilżone jej sokami bez trudu włożył w drugi otwór, a ich miejsce w cipce zajęła rękojeść palcata. Do warg przypiął metalowe klamerki i przy pomocy sznurków rozciągnął je tak, że była zupełnie otwarta. Każda część jej intymności pięknie prezentowała się dla Niego i była przygotowana na dalsze tortury. Kolejne uderzenia pasem z premedytacją kierował w łechtaczkę i w sutki. Kiedy uznał, że już dość i kiedy Jego pożądanie sięgało granic, wyjął z niej palcat i sam zagłębił się w niej ponownie. Wykonał zaledwie kilka rytmicznych pchnięć, ale zanim nadszedł orgazm, zdążył jeszcze wyjąć z niej penisa i skierować go na jej podbrzusze. Leżąc na boku i walcząc z sennością, powoli rozsmarowywał swoje nasienie na jej piersiach, łechtaczce, twarzy i ustach. Podziwiał piękne zmaltretowane ciało i oddawał się temu cudownemu uczuciu spełnienia kolejnego marzenia z jej udziałem...

Przykrył ich oboje, objął ją mocno, oplótł jej nogi swoimi i tak usnął. Budził się jeszcze kilka razy tej nocy, patrzył na nią, dotykał, wsłuchiwał się w regularność jej oddechu i jeszcze nigdy nie sprawiało Mu to tyle radości. Rano z uśmiechem oglądał pierwsze oznaki jej przebudzenia. To jak jej oddech stawał się coraz płytszy, jak zaczynała się przeciągać i lekko mrużyć oczy by w końcu ostrożnie rozchylić powieki i jeszcze nieprzytomnym wzrokiem szukać Go przy sobie. Przywitał ją Jego śmiech, pocałunki i zapach świeżej kawy, którego źródłem były dwie parujące filiżanki na stoliku obok łóżka...

- Jesteś głodna Kochanie? 




Czysta fantazja, ale może do spełnienia... ;-)


środa, 13 listopada 2013

Może kiedyś...

Leżała w łóżku.

Nie była chora, nie była słaba, nie była nawet śpiąca...

Usiadł spokojnie obok niej.

Otulił ją szczelnie kołdrą, włosy wokół jej głowy ułożył jakby na kształt aureoli, głaskał po głowie, policzkach, całował jej czoło i powieki...

Powoli odpływała.

Ostatni pocałunek złożył na jej ustach.

Tej nocy miała same dobre sny...


niedziela, 3 listopada 2013

Taki nastrój

Czasem przychodzi taki nastrój, kiedy dotknięcie każdego milimetra ciała powoduje dreszcz podniecenia... Kiedy dłonie mimowolnie przesuwają się po szyi a głowa mocno odchyla się do tyłu. Kiedy zęby same zaciskają się na palcach, które nie wiedzieć w jaki sposób znalazły się w ustach. Kiedy kosmyki włosów tak wkurwiająco łaskoczą ramiona. Kiedy sutki są tak twarde, że aż bolą. Kiedy odurzająca wilgoć ścieka po drżących udach. Kiedy gorąca różowość pulsuje w przyśpieszonym rytmie bicia serca... I w końcu... Kiedy najdelikatniejsze nawet muśnięcie tam powoduje orgazmy. Pierwszy, drugi, trzeci i kolejne... Spełnienie.

Płuca domagają się regularnych ilości tlenu a mięśnie odpoczynku...

Zbieram dłońmi lepkość spomiędzy nóg. Oblizuję... Nie powiem, jak dokładnie. Wystarczy, że zdradzę, jak bardzo lubię swój smak... Uwielbiam go.

Oddech wyrównany, ale o wiele głębszy niż wcześniej. Ciało przyjemnie rozluźnione, ale i uwrażliwione. Kulę się po przypadkowym dotknięniu brzucha, uciekam przed własnymi opuszkami... Pogryzione opuchnięte wargi, ślady zębów na piersiach i paznokci wokół sutków. Wszystkie sine i czerwone znaki na mapie ciała. To wszystko sprawia, że kolejny raz dziwię się, ile bólu jestem w stanie sama sobie zadać, chociaż zaskoczenie już dawno powinno przestać być zaskoczeniem...


Jestem dziwką.

I lubię to w sobie... ;)