czwartek, 29 listopada 2012

Lanie

Leżę na brzuchu. Czekam na kolejne uderzenia. Mocno zaciskam zęby na kciukach, raz na jednym, raz na drugim. Żeby nie krzyczeć. I jeszcze z jednego powodu. Kiedy przygryzam palce, ból rozlewający się po tyłku i udach wydaje się być trochę słabszy, łatwiejszy do opanowania.

Spadają kolejne razy. Odgłos pasa, stykającego się z ciałem, zawisa w powietrzu na ułamek sekundy po uderzeniu, czerwień na pośladkach zostanie na co najmniej kilka godzin. Wciskam głowę w poduszkę. Zamykam oczy tak mocno, że bolą mnie skronie. Mimo to, spod powiek płyną łzy.

Ciało drży coraz mocniej. Mięśnie napinają się mimo woli. Wiem, że kiedy się rozluźnię, ból będzie mniejszy, ale teraz nie potrafię. Mężczyzna przychodzi z pomocą i głaszcze moje pośladki. Jego dłoń działa skuteczniej niż całe moje ogromne chcenie. To taka chwilowa oszukana pieszczota. Uświadamia mnie o tym piekący ból. Głowa w poduszce, palce zagryzione i wszystko zaczyna się od nowa. 

Przerwa. Coś wilgotnego trąca moją twarz. Podnoszę głowę i członek Mężczyzny ląduje w moich ustach - od razu najgłębiej, jak to możliwe. Liżę i ssę, jakby to miało być moje ostatnie obciąganie w życiu. Nie chcę, żeby go wyjmował, bo wiem, że wrócą tortury.

Mężczyzna czyta w moich myślach. Dla mnie przyjemność się skończyła, ta Jego trwa nadal. Zmysły się wyostrzają. Nic nie widzę, ale na najmniejszy ruch Mężczyzny, moje ciało reaguje drgnięciem. Po kilku kolejnych uderzeniach zupełnie przestaję nad sobą panować. Zasłaniam się dłońmi. Nie działa. Dostaję po rękach. W końcu uciekam. Przewracam się na łóżku na bok i pośladkami przylegam do zimnej ściany. Znajduję ukojenie, ale już żałuję swojej decyzji.

Mężczyzna łapie mnie za włosy i ściąga z powrotem na pozycję do lania. Nie wiem, czy to możliwe, ale wydaje mi się, że słyszę odgłos wyrywanych włosów. W przelocie miga mi napięty biceps. Mężczyzna kończy lanie, a ja nie mam już dokąd uciekać. Mocniej zagryzam palce i chowam się w sobie. Staram się nie myśleć o bólu. Zastanawiam się, co sprawia, że Mężczyzna potrafi być aż tak brutalny. Mam na myśli ten chwyt za włosy. To były dwie sekundy. Czy On to kontroluje, czy to przejaw zwierzęcości...

Szlocham, nie mogę złapać oddechu, gubię się i chyba zaczynam się dusić. W myślach błagam Go, żeby już przestał. Na szczęście telepatia wciąż działa. Słyszę, jak odkłada pas. Łapczywie łapię powietrze, ale nie podnoszę głowy. Jeszcze nie chcę na Niego spojrzeć. Mężczyzna siada obok mnie i głaszcze obolały tyłek. Najpierw odruchowo się cofam, ale potem z wdzięcznością poddaję się pieszczocie.
- Biedna sunia.
- Wiesz, że nie lubię, kiedy mnie tak nazywasz. - W końcu na Niego spoglądam.
- Wiem, ale czasem jesteś taka biedna, suko. - Uśmiecha się.
- Suko... O, tak lubię. - Też się uśmiecham.

Uśmiech znika z mojej twarzy, kiedy widzę, że bierze do ręki palcat.
- Odwróć się na plecy... To co, najpierw pizda czy cycki?

1 komentarz:

  1. Witaj. :)
    Tak przeczytałam sobie Twój blog od najstarszego do najświeższego wpisu i stwierdzam, że będę tu już zaglądać na bieżąco. :)

    Co do tego wpisu, to o rety... Aż mi ciarki po plecach przeszły, szczególnie w momencie chwycenia za włosy i ponownego ustawienia do lania.
    Ale to jest właśnie coś, co i mnie pociąga w moim Panu. Ta bezwzględniść, momentami i zwierzęcość. :)

    OdpowiedzUsuń