Z czasem jest tak, że zawsze jest go za mało.
Kiedy spotykamy się w W., mamy dla siebie zazwyczaj kilka godzin w ciągu dnia, czasem wieczór, ale bardzo rzadko. Często mamy niedosyt. Zresztą, ja mam ciągły niedosyt. Wciąż brakuje mi Mężczyzny i tego, co ze mną robi. Jak tylko tracę Go z oczu, zaczynam tęsknić.
Kiedy wyjeżdżamy razem do P., cieszę się już na wspólną podróż pociągiem. Wiem, że będę mogła na Mężczyznę spojrzeć, uśmiechnąć się do Niego, przytulić się. Czuję się szczęśliwa. A później jeszcze parę dni i nocy spędzonych razem. Zawsze po powrocie mam wrażenie, że te kilka dni minęło szybciej niż kilka godzin.
Każde rozstanie z Mężczyzną jest trudne. Ostatni pocałunek, ostatnie spojrzenie. Łatwiej przywyknąć do bycia bez Niego po kilku godzinach niż po kilku dniach.
Marzę o tym, żeby spotkać się z Mężczyzną i nie zerkać wciąż na zegarek, żeby czas przestał mieć znaczenie. Żebyśmy mogli być ze sobą tak długo, jak będziemy tego potrzebować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz